środa, 19 marca 2014

Rozdział II Impreza

Stanęłam przed otwartą szafą i bezmyślnie wpatrywałam się w jej wnętrze. Zaczęłam zadawać sobie najtrudniejsze dla kobiety pytanie "W co ja mam się ubrać?!". Po jakiś 10 minutach zdecydowałam się na czarno-fioletową, koronkową sukienkę i klasyczne czarne szpilki.

Poszłam z tym wszystkim do łazienki, wzięłam szybki prysznic i zajęłam się fryzurą. Postanowiłam wyprostować włosy i zaczesać grzywkę na bok. Następnie ubrałam się i zeszłam do salonu, gdzie czekał już Kentin. Chłopak założył na siebie... dokładnie to samo co wcześniej.
-Mogłeś się chociaż jakoś ładnie ubrać.- powiedziałam.
-Ja przynajmniej nie odstawiłem się, jakbym szedł na jakiś bal.- odparł.
-Proszę, mógłbyś się przebrać?- zapytałam, z nutką nadziei w głosie. Nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ usłyszałam pukanie.- Masz szczęście, ale następnym razem, nie wywiniesz się tak łatwo.- Kentin odpowiedział mi tylko szerokim uśmiechem i poszedł do kuchni. Ja skierowałam się do drzwi wejściowych, za którymi stały Roza, Kim, Violetta, Irys oraz Li.
-Hejka dziewczyny!- przywitałam się i wpuściłam je do środka.- A gdzie Charlotte?
-Nie mogła przyjść.- odpowiedziała Li.- Podpadła rodzicom i nie może wychodzić z domu.- Zaprowadziłam je do salonu, gdzie Kentin zdążył już wszystko naszykować i teraz siedział na fotelu.
-Dziewczyny, to jest mój brat, Kentin.- wskazałam na niego.- Kentin, to Kim, Irys, Li, Roza i Violetta.- powiedziałam, pokazując kolejno na przyjaciółki. Kiedy wszyscy już się poznali, zaczęła się walka o miejsce na kanapie. Udało mi się zająć miejsce, ale wtedy znów rozległo się pukanie. Zrezygnowana wstałam, a na moje miejsce od razu wskoczyła Irys. Za drzwiami stała gromada chłopaków szczerząca się na mój widok.
-Wchodźcie, zapraszam.- otworzyłam szerzej drzwi, żeby mogli wejść do środka. Poszli za mną do salonu, gdzie przedstawiłam ich Kentinowi. Po krótkim zapoznaniu, próbowaliśmy ulokować się tak, aby każdy mógł usiąść. Wyszło tak, że siedziałam na kolanach Armina.
-Więc byłeś w szkole wojskowej, tak?- jako pierwsza zagadnęła Rozalia.
-Dokładnie. Ojciec uznał że jestem za mało... męski.- odparł Kentin.
-I jak tam było?- zapytał z ciekawością w oczach Alexy.
-Ciężko. Ale jak widać przyniosło skutki. Ja miałem jeszcze gorzej od innych, jako że jestem synem generała.
-Wasz ojciec jest generałem? Cool!- zachwycił się Armin.
-Będziemy tu tak siedzieć i ględzić, czy w końcu ruszmy się do piwnicy?- przerwał wypytywanie Kentina Kastiel.
-Po co mamy iść do piwnicy?- spytał ze zdziwieniem zielonooki.
-Oh. Zapomniałam ci o tym powiedzieć.- wtrąciłam się.- Kiedy cie nie było razem z mamą przerobiłyśmy piwnicę na domowy klub. No wiesz z bilardem, ping-pongiem i takie tam.
-Oczywiście my też trochę pomagaliśmy.- powiedział z uśmiechem Alexy.
-Tak bardzo.- przewróciłam oczami, ale także się uśmiechnęłam.- Na urodziny kupiliście mi lotki, bo ciągle narzekaliście, że nie macie czym grać.
-Nie rozumiem, o co ci chodzi. Przecież byłaś zadowolona z prezentu!
-Ale nie po to kilka razy pokazywałam ci tą samą sukienkę, abyś mi jej nie kupował!
-Oj. To o to ci wtedy chodziło.
-Wy chłopaki jesteście tacy niedomyślni.- strzeliłam pięknego facepalm'a w stylu Nataniela. Na szczęście nie było go dzisiaj i nie mógł zobaczyć, że go naśladuję.
-To idziemy czy nie?- zapytał zniecierpliwiony już Kastiel.
-Idziemy!- zdecydowałam i jako pierwsza podniosłam się. Nie czekając na nikogo ruszyłam na dół. Schodząc po schodach pomału ukazywał mi się średniej wielkości pomieszczenie. Na środku stał wielki stół bilardowy. Po prawej znajdowała się kanapa i stół, a po lewej lotki, blat do ping-ponga i dodatkowe krzesła. Po chwili usłyszałam za sobą szepnięcie.
-Wow. Tu jest extra.- Uśmiechnęłam się i odwróciłam.
-Witam w moim małym królestwie.- Wyciągnęłam ręce i zakręciłam się. Nagle wpadł mi do głowy świetny pomysł. Spojrzałam na moich gości, którzy sadowili się na kanapie. Klasnęłam w dłonie aby zwrócić ich uwagę.- Hej. Co powiecie na grę bliźniak kontra bliźniak?
-Mi tam obojętnie.- powiedział Armin wzruszając ramionami, zauważyłam jednak błysk w jego oku.
-Najpierw gra Alexy z Kentinem, a później ja z tobą.- postanowiłam.
-A co będzie miał zwycięzca?- zapytał błękitnooki.
-A co proponujesz?- chłopak złapał się podbródek i po chwili uśmiechnął szatańsko.
-Jeśli wygram... przez miesiąc nie będziesz mogła grać w bilarda.
-A jeśli ja wygram przez miesiąc nie będziesz mógł na niczym grać. Żadnej konsoli, PSP czy co tam jeszcze masz.- pobladł nieco, więc tym razem to ja się wyszczerzyłam.- Przyjmujesz wyzwanie?
-Oczywiście. Gram dużo lepiej od ciebie.
-Chyba w snach.
-A skąd wiesz co mi się śni? Siedzisz mi w głowie, czy co?- Armin zaczął potrząsać głową, jakby chciał z niej coś wyrzucić. Wszyscy śmialiśmy się aż do łez.
-Dobra, starczy tego. Alexy, Kentin gracie. Ja idę zrobić drinki.- Podchwyciłam spojrzenie Rozy, która wyglądała jakby chciała mnie zabić wzrokiem. Westchnęłam i dodałam.- Bezalkoholowe.
Wyszłam z podziemia i ruszyłam w stronę kuchni.
-To ona?- usłyszałam szeptem wypowiadane słowa. Odwróciłam się szybko, jednak nikogo tam nie było. Pewnie się przesłyszałam. Zignorowałam to i weszłam do pomieszczenia do którego zmierzałam od początku. Wyciągnęłam z szafek szklanki i syropy. Wlałam do kubków sprite'a i zaczęłam eksperymentować z różnymi smakami. Skończyło się na tym, że każdy był innego koloru. Były białe, czerwone, zielone, niebieskie, brązowawe i żółte. Położyłam wszystko na tacy i kiedy chciałam ją podnieść, znów usłyszałam ten sam szept, jakby ktoś stał tuż za mną.
-Jak sądzisz, ile spotkać potrzeba?
-Z twoją urodą? Trzy. Ja bym się uwinął przy pierwszym, ale nie ja tu decyduję.- odparł mu inny głos obok mojego drugiego ucha.
-Sądzisz, że się nadaje?- spytał ten pierwszy.
-Została wybrana. Jak już ci wspominałem, moje zdanie nikogo nie obchodzi.- Drugi głos był nieco rozdrażniony.
-Uważasz, że nas słyszy? Długo stoi w bezruchu.
-To niemożliwe, przestać wygadywać takie bzdury. Przypatrz się, zapamiętaj, siedź tu ile chcesz, ja mam tego dość.- Chwila ciszy. Kiedy chciałam już odejść, znów usłyszałam szept cichszy od poprzednich, który przyprawił mnie o dreszcz.
-Już niedługo Julio, czeka cię największa przygoda życia.- pustka. Nagle poczułam się pusta, jakby ktoś wyrwał mi serce. Jakby brakowało czegoś ważnego. Nie zwariowałam jeszcze, prawda? Prawda? Odetchnęłam kilka razy i odwróciłam się.
-Hej, wszystko w porządku?- zapytał Armin. Wystraszona jego niespodziewaną obecnością krzyknęłam i upuściłam tacę, a szklanki rozbiły się z hukiem.
-Nigdy więcej mnie tak nie strasz!- ofuknęłam go i pchnięciem wyrzuciłam go z kuchni. Spróbowałam uspokoić myśli, serce, oddech, całą siebie. Zamknęłam oczy i policzyłam do 10, trochę pomogło, więc wzięłam się za sprzątanie.
-Przepraszam Julio.- odwróciłam się do stojącego ze spuszczoną głową Armina.- Nie chciałem cię przecież wystraszyć.
-A te szepty, to niby co miało być?- zapytałam wściekła, a chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Jakie szepty? O czym ty mówisz?
-Nieważne. Może być mi pomógł zamiast tak stać i się gapić.
-Oczywiście.- Natychmiast zabrał miotłę i wysprzątał całą kuchnię ze wszelkich odłamków szkła.
-Wiesz co? Odechciało mi się grania. Wygrałeś walkowerem.- powiedziałam zrezygnowana.
-E, to nie wygrana. Jeszcze kiedyś się zmierzymy.
-Kiedyś? Czyli na przykład kiedy?- czarnowłosy spojrzał na mnie i wyszczerzył się.
-Na przykład jutro.
-A kto powiedział że wtedy będę miała humor i chęć do gry?
-Ty. Przed chwilą.- mimowolnie uśmiechnęłam się.
-Starczy tych pogaduszek, wracaj do sprzątania.
-A czemu ty nic nie robisz?
-Po pierwsze to TY mnie wystraszyłeś i to twoja wina, że mam teraz lepką całą podłogę w kuchni. Po drugie mam tylko jedną miotłę, a po trzecie robię coś. koordynuję twoje ruchy.- odpowiedziałam po chwili namysłu. Kiedy wracaliśmy już do piwnicy, nagle sobie o czymś przypomniałam. Skoro Armin powiedział, że te szepty to nie jego sprawka, to kogo?

----------------------------------
Jejciu *-* Wreszcie coś napisałam,więc mam gdzieś czy jest dobre czy słabe xd
W każdym razie z góry dziękuję wszystkim tym, którym tak długo chciało się czekać na ten rozdział ;3
Ale jak widzę, że wy piszecie takie długie rozdziały to ja czasem załamki dostaję ;c

I jeszcze jedna bardzo ważna sprawa... Chodzi o nasz ZLOT! Coś czuję, że trudno nam będzie ustalić dzień i godzinę, więc podaję swoją propozycję. Piątek godz.15:00. Wszelkie zastrzeżenia proszę pisać w komentarzach lub na wspólnym chacie ;P

Proszę o SZCZERE komentarze.
Dziękuję za uwagę.