środa, 5 lutego 2014

Rozdział I Powrót do domu

Otworzyłam leniwie oczy i spojrzałam na zegarek. Co? Już 10?! Szybko zerwałam się z łóżka i poleciałam do łazienki. Umyłam się w 5 minut, a następne 5 suszyłam włosy. Wróciłam do pokoju i wybrałam różowe spodnie, białą koszulkę z napisem "I miss you", do tego pudrową marynarkę i różową opaskę na włosy. Przejrzałam się w lustrze i ruszyłam do kuchni. Na stole znalazłam kartkę z której wynikało że rodzice wrócą dopiero wieczorem. Mogłam się tego spodziewać. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Żadnych nowych wiadomości, to znaczy że jeszcze nie przyleciał. Podbiegłam do drzwi do ogrodu i zawołałam Rudą. Przybiegła i zaczęła łasić się do moich nóg. Pogłaskałam ją i wpuściłam do domu. Nie chce żeby kręciła się po dworzu, kiedy mnie nie będzie. Ruszyłam do drzwi wyjściowych przy których założyłam białe trampki. Podniosłam głowę i spojrzałam na rodzinne zdjęcie. Mama, tata, brat i ja. Pogłaskałam ramkę.
-Już niedługo, znowu razem.- Szepnęłam, po czym głęboko odetchnęłam. Po 2 latach znów go zobaczę. Powinnam być szczęśliwa, jednak po moim policzku spłynęła łza. Wytarłam ją wierzchem dłoni, chwyciłam klucze i wyszłam na zewnątrz. Przed bramą stała zamówiona wcześniej taksówka. Weszłam do środka i pozdrowiłam taksówkarza.
-Na lotnisko.- Jako że w naszym mieście jest tylko jedno nie musiałam nic dodawać. Odprężyłam się. Przede mną kilkanaście minut jazdy. Mam nadzieję że nie będzie musiał na mnie czekać. Kiedy w końcu dojechaliśmy było już po 11. Podziękowałam, zapłaciłam i ruszyłam w stronę informacji. Po drugiej stronie okienka widziałam miłą 40-letnią panią.
-Przepraszam. Czy samolot z Hamburga już wylądował?- Zapytałam. Chyba Wam nie wspomniałam, ale ta szkoła znajduje się w Niemczech. Jest tam młodzież z całego świata, ale najwięcej z Europy.
-Ten samolot wylądował o 10:55.- Oznajmiła. Spojrzałam na zegarek nad jej głową. 11:03. Spóźniłam się. Świetnie, jak zwykle zawaliłam.
-Dziękuję za informację. Do widzenia.
-Do widzenia.- Uśmiechnęłam się do kobiety i odeszłam od okienka. Gdzie ja mam go teraz szukać? Na pewno będzie chciał wrócić do domu. Taksówki! Ruszyłam w stronę, gdzie zawsze można było znaleźć żółte samochody. Kręciło się tu dużo ludzi. Nie mam szans znaleźć niskiego okularnika. Nagle ktoś zasłonił mi oczy.
-Zgadnij kto to!- Głos był twardy i... męski. Osoba mogła mieć jakieś 17 lat. Czuć można było zapach trawy. To nie mógł być mój brat, jednak głos jakby znajomy. Zabrałam ręce nieznajomego i odwróciłam się. Przede mną stał wysoki brunet, ubrany był w spodnie moro, czarny podkoszulek, a na to białą rozpiętą koszulę. Uśmiechał się promiennie.
-Przepraszam.- Powiedziałam.-  Ale chyba mnie z kimś pomyliłeś... Czekam na swojego brata...- Wtedy nieznajomy wybuchnął śmiechem. Chwila... Znam ten śmiech...- Ken?
-Julia, serio własnego brata nie poznałaś? Aż tak się zmieniłem?- Złapał mnie w ramiona i zaczął mną kręcić.- Nawet nie wiesz, jak bardzo się stęskniłem.
-Chyba jednak wiem.- Oderwaliśmy się od siebie i ruszyliśmy w stronę najbliższej taksówki.- Już myślałam że nigdy cię stamtąd nie puszczą.
- Jak widzisz, dużo musieli się przy mnie namęczyć, ale w końcu tata postanowił dać mi spokój. W sumie to nic ciekawego się u mnie nie działo, ale jestem bardzo ciekaw co się działo u ciebie. Podobno zmieniłaś szkołę. Jak ona się nazywała? Amoris?
-Słodki Amoris.
-Byłem blisko.
-Poznałam dużo pozytywnych ludzi. Ty tez ich poznasz, bo rodzice zapisali cię do mojej szkoły.- Wsiedliśmy do taksówki, podałam adres i ruszyliśmy.
-Naprawdę? To cool.- ucieszył się chłopak.
- A co powiedziałbyś na takie małe popołudnie zapoznawcze?- zapytałam.- Rodzice gdzieś pojechali i wracają dopiero wieczorem, więc na razie mamy wolną chatę.
-Nie dasz mi chwilę odpocząć?- spytał, jednak słychać było, że spodobał mu się ten pomysł.
- Nie. Zresztą Roza nie daję mi spokoju od kilku dni, bardzo chce cię poznać.
-Roza?
-Moja przyjaciółka. Z nowej szkoły.
-A ładna jest?- zapytał z wielkim uśmiechem. Zaśmiałam się i szturchnęłam go lekko w ramię.
-Ona ma chłopaka! Ale spokojnie, mam jeszcze inne koleżanki.
-A chłopaka?- patrzył na mnie przenikliwym wzrokiem.
-Tak, mam wielu kolegów. Na pewno z chęcią ich poznasz, są bardzo sympatyczni.- Próbował odwrócić jego uwagę od tego tematu. Niestety, nieskutecznie.
-Pytałem czy TY masz chłopaka.
-Nie... Jeszcze nie.- odpowiedziałam. Na szczęście dojechaliśmy do domu i mogłam zmienić temat.- Trochę się u nas zmieniło od czasu gdy wyjechałeś, ale udało mi przekonać mamę żeby niczego nie ruszała w twoim pokoju.
-Czyli mam cały zakurzony pokój?
-Nie no, sprzątała tam. Ciesz się że nie przerobiła go na garderobę, bo miała nawet taki pomysł.- powiedziałam z uśmiechem. Ken wziął swoją walizkę, a ja w tym czasie otworzyłam drzwi.- Witaj z powrotem w domu.- Wszedł do środka i rozejrzał się. Wtedy do jego stóp podbiegła Ruda i zaczęła tulić się do niego. Zaskoczony spojrzał na nią, a później na mnie.
-Czyżby kot zajął moje miejsce w rodzinie?- zapytał.
-Mało brakowało. Ale i tak będziesz musiał dzielić z nią pokój.- Ken uklęknął i pogłaskał kotkę.
-Sądzę że jakoś sobie poradzimy, co nie mała?
-Ken... Chcesz zobaczyć swój pokój?
-Kentin.- poprawił mnie.
-Co?- zapytałam, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
-Kentin.- powtórzył.-  Nie mów do mnie już Ken. To zdrobnienie jest dziecinne.
-Dorosły się znalazł...- szepnęłam.
-Słyszałem.- powiedział.-  Mam dość tego że traktujesz mnie jak dziecko. Już nie jestem tym starym Kenem, który bał się dziewczyny!- krzyknął. Po chwili uspokoił się. Złapał mnie w ramiona i mocno przytulił do siebie.- Przepraszam. Po prostu przyzwyczaiłem się już do imienia Kentin.
-Niech inni nazywają cię Kentin. Dla mnie zawsze będziesz Kenem. Moim w ogóle nie podobnym bliźniakiem... Który zaraz mnie udusi, możesz już mnie puścić!- Ze śmiechem wydostałam się z jego objęć i oprowadził go po domu, wyjaśniając co się zmieniło.
-Dobra... Możesz ich zaprosić.- powiedział Kentin z rezygnacją w głosie.
-Zaprosiłam ich już wcześniej! Po prostu wiedziałam że się zgodzisz.- Uśmiechnął się i poczochrał mi włosy.- Ej! Z dala od grzywki!
-Dobra, dobra. To kogo zaprosiłaś?-Chodź, pokażę ci.- Zaciągnęłam go do swojego pokoju i wyjęłam album ze zdjęciami. Po kolei pokazywał mu ludzi, z którymi będzie chodził do szkoły,- No więc na dzisiaj zaprosił Rozę, Violettę, Kim, Irys, Li, Charlotte, kiedy nie ma z nimi Amber są naprawdę normalne. A z chłopaków to Armina, Alexego, Lysandra, Kastiela, Nataniela i Dajana.-Widzę że znalazłaś sobie wielu znajomych. Sprosiłaś całą szkołę?-Na pewno ich polubisz!- zignorowałam jego komentarz.- Przychodzą o 16, więc masz czas żeby się rozpakować i jakoś ogarnąć. Chyba pójdę na zakupy... Widzimy się za jakąś godzinę!- Wyszliśmy z mojego pokoju. On poszedł do siebie, a ja ruszyłam do sklepu. Postanowiłam że lepiej nie brać alkoholu, skoro rodzice wracają jeszcze dzisiaj. Do koszyka pakowałam różne chipsy, paluszki, żelki i oczywiście ciastka czekoladowe dla Kena... Kentina. Zabrałam jeszcze kilka butelek przeróżnych napoi gazowanych. Po zapłaceniu obładowana ruszyłam z powrotem do domu. Wtedy usłyszałam jak ktoś mnie woła.
-Hej Julia! Pomóc ci z tym może?- Odwróciłam się w stronę z której usłyszałam głos i ujrzałam uśmiechającego się Armina.
-Byłabym bardzo wdzięczna.- odpowiedziałam z uśmiechem. Podszedł do mnie i cmoknął mnie w policzek. Przeszedł mnie miły dreszcz. Uwielbiam tą bezpośredniość bliźniaków, tym bardziej że już od chyba roku jestem zakochana w Arminie. Wziął ode mnie połowę toreb i ruszyliśmy w dalszą drogę.
-Kobieto, jak mogłaś nieść takie ciężary?- zapytał stękając.
-Gdybyś ćwiczył coś więcej niż tylko kciuki, to nie byłoby to dla ciebie tak ciężkie. odparłam.
-Czepiasz się. Twój brat już przyjechał? Słyszałem od Rozalii że robisz mały wieczorek zapoznawczy.
-Tak przyjechał. Strasznie się zmienił przez te 2 lata. I owszem, robię. Czuj się oficjalnie zaproszony.
-Alexy też jest zaproszony?
-Tak, zaprosiłam chyba wszystkich. No oprócz Amber i Klementyny.
-Mądrego wyboru dokonałaś.- powiedział udając głos mistrza Jedi. Doszliśmy wreszcie do mojego domu.
-Mógłbyś pomóc to wnieść?- zapytałam.
-Oczywiście!- odpowiedział z bananem na ustach. Weszliśmy do środka i skierowaliśmy się do kuchni.
-Ken... tin! Wróciłam!- Zaczęliśmy rozpakowywać zakupy, a Armin dokładnie oglądał każdą rzecz zanim wyjął ją z torby.
-Ciastka czekoladowe?
-Kentin je uwielbia. Skoro to ma być jego dzień, to powinno być coś co lubi.- Usłyszałem że ktoś schodzi po schodach. Po chwili ujrzałam w drzwiach samego Kentina. Spojrzał uważnie na Armina, ale nic nie powiedział.
-Kentin jak sądzę? Miło mi poznać. Nazywam się Armin.- powiedział czarnowłosy. Uścisnęli sobie dłoń i wymienili się uśmiechami.
-Kentin. Również miło poznać.- odparł mój brat. W tej chwili zadzwonił telefon Armina. Czarnowłosy spojrzał na wyświetlacz i spochmurniał.
-Alexy każe wracać do domu. znów chce mnie zaciągnąć na zakupy.- Uśmiechnął się jeszcze raz do Kentina, mnie pocałował w policzek i ruszył do wyjścia.
-Ah. Rozumiem już czemu użyłaś słowa jeszcze.- powiedział z miną mówiącą aż za wiele.

-Poczekaj aż poznasz resztę.- odparłam ze śmiechem.
-Już nie mogę się doczekać.- Spojrzał na mnie i zaczął się śmiać, a ja po chwili dołączyłam do niego. To będzie ciekawy wieczór. Na pewno.


2 komentarze:

  1. Heja!, rozdział jest Świetny. A szczególnie wątek o Armine :****
    p.s. jesteś ten blog jak i ten drugi jest nominowany do LBA. na moim blogu *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój brzuch już nie wytrzymuje ze śmiechu, a na wieczorku na pewno będzie jeszcze ciekawiej XD
    Jak mi brzuch rozsadzi, to wiem, do kogo mam się udać po odszkodowanie ;)

    OdpowiedzUsuń